Zakradł się niepostrzeżenie,
spojrzał na nich przez postrzępione palce klonu-
"Ot, kolejny rok, odkąd zeszli z drzewa".
Umarł król, niech żyje król!
Otulił ją jeszcze całunem z mgieł i szronu,
gestem zgrabiałej dłoni przywołał sługów swych Dziady.
I tylko święty Piotr z uśmiechem poczciwego kocura,
w jesieni życia łowiącego słońce jak mysz,
cierpliwie przypomina, że każdy początek to tylko ciąg dalszy.