literature

Daughter of Wind - chapter I

Deviation Actions

Kei2000's avatar
By
Published:
352 Views

Literature Text

Rozdział I



Pośrodku niczego





   Wzięła głęboki wdech, po czym delikatnie wysunęła do przodu jedną nogę, jednocześnie naprężając cięciwę swojego wysłużonego łuku. Przymknęła w skupieniu prawe oko, drugim próbując namierzyć sam środek ustawionej naprzeciwko tarczy. Trzymana przez nią strzała zadrżała lekko, gdy chłodny, północny wiatr wtargnął z impetem na niewielki obszar treningowego placu. Kosmyki luźno opadających włosów przysłoniły jej na moment twarz a drobinki piasku zawirowały wokół nóg, formując kłęby kurzu. Dziewczyna pociągnęła nosem, czekając cierpliwie aż pył opadnie i tłumiąc jednocześnie nagłą potrzebę kichnięcia. Ten moment przypomniał jej podobną sytuację z czasów, gdy dopiero zaczynała uczyć się łucznictwa.



   Miała w tym czasie jakieś siedem lat. Dopiero rozpoczęła naukę w akademii i chciała jak najlepiej się zaprezentować. Z tego powodu wybrała się z bratem na najbliższy plac treningowy, by poćwiczyć strzelanie z łuku.


  Wzburzone drobinki piasku unosiły się na wysokości jej oczu, skutecznie utrudniając zlokalizowanie tarczy. Na domiar złego w momencie, gdy dziewczynce udało się w końcu w miarę dobrze wycelować, zachcialo jej się też gwałtownie kichać. Nie mogąc się powstrzymać jednocześnie psiknęła i wypuściła strzałę. Pod wpływem nagłego wstrząsu obiekt zmienił trajektornię lotu i ostatecznie uderzył w ścianę tuż obok tarczy.



   Lira przetarła załzawione oczy i ze złością wlepiła wzrok w leżącą na ziemi strzałę. Z lewej strony dobiegł ją cichy śmiech Tsuyoshiego.



-  Brawo siostrunia! Właśnie zdradziłaś przeciwnikom swoją lokalizację – oznajmił bez odrobiny współczucia. Zirytowana zmarszczyła brwi.



-   To nie moja wina! To przez ten głupi wiatr! - wrzasnęła, a następnie zaczęła kopać nogą piasek, wydając przy tym serię dzikich odgłosów. Jej brat ponownie się zaśmiał.



-   Teraz tak mówisz, ale pomyśl tylko co by było, gdybyś zrobiła coś podobnego na prawdziwej misji – zauważył, podchodząc do tarczy i podnosząc samotną strzałę z ziemi. – Jak myślisz, czy twój przeciwnik dałby ci fory tylko dlatego, że trochę piasku naleciało ci do nosa?



-  Powinien! Tak robią porządni ludzie! - oznajmiła, bardziej na złość bratu niż na poważnie.

Słysząc to chłopak uśmiechnął się szeroko i potrząsnął z rozbawieniem głową. Po chwili stał już obok Liry, wyciągając w jej kierunku dłoń z trzymaną strzałą.



-  Dobra, dość tych wygłupów – oznajmił, gdy dziewczynka przyjęła ją z powrotem i ponownie nałożyła na cięciwę. - Wyceluj jeszcze raz. I tym razem postaraj się nie rozproszyć!





  Lira potrząsnęła głową, odganiając nagłe wspomnienia. Tamte dni to już przeszłość. Tsuyoshiego też już nie ma. Opuścił Sunę dawno temu. Nie będzie jej dalej podpowiadał co robić.



-  "Skup się!" - zawołała do siebie w myślach, ponownie koncentrując całą uwagę na swoim celu.



  Zacisnęła palce na rękojeści łuku i poprawiła swoje ustawienie. Po chwili trwania w kompletnym bezruchu wypuściła płynnie lotkę. Strzała poszybowała ze świstem w wyznaczonym kierunku, uderzyjąc w samo serce tarczy.



***



   Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy Lira w końcu stanęła przed drzwiami do swojego domu. Nie kłopocząc się szukaniem kluczy (okolica była na tyle spokojna, że mieszkanie przez większość czasu pozostawało otwarte), pociągnęła za klamkę i wkroczyła do środka. Przywitała ją niemal kompletna cisza. Jedynie szeleszczenie papieru, dobiegające z pokoju po lewej, zdradzało, że nie jest tutaj zupełnie sama.



   Lira zdjęła pośpiesznie trzewiki i rzucając je w kąt pomieszczenia natychmiast skierowała się na piętro. Wchodząc po schodach zerknęła na moment do mijanego salonu. Jej ojciec, jak często o tej porze, siedział właśnie na kanapie i pochylał nad rozłożonymi na stoliku papierami. Gdy dostrzegła, że również spogląda w jej kierunku, szybko odwróciła wzrok.



   Po wejściu na górę od razu udała się do swojego pokoju. Wsunęła łuk i strzały pod łóżko, po czym zaczęła przetrząsać szafę w poszukiwaniu świeżych ubrań na zmianę. Przeszła do łazienki, wzięła  prysznic i szybko się przebrała. Długie, kruczoczarne włosy, do tej pory spięte gumką, pozostawiła tym razem rozpuszczone. Wychodząc na korytarz zerknęła na zegar wiszący przy schodach. Dochodziła 18. Lira odsapnęła ciężko, a następnie powolnym krokiem udała z powrotem na parter.



-   Późno wróciłaś – zauważył ojciec, gdy w końcu zdecydowała się zawitać do salonu.

Układał właśnie papiery, jeden z segregatorów chowając do leżącej obok torby. Dziewczyna nie odpowiedziała, kierując się od razu do przylegającej do pokoju małej kuchni.



-   Będziesz dzisiaj w pracy? - padło kolejne pytanie z salonu. Lira zastanowiła się.



-   A co miałabym robić?



Tym razem to ojciec potrzebował chwili na zastanowienie.



-   Cóż... Yuzuru i Sasako nie zgłaszały, że dziś ich nie będzie...



-  "Czyli zmywak" – pomyślała niechętnie, lejąc do czajnika wodę na herbatę. – W takim razie nie idę. Może innym razem.



   Ojciec przyjął jej odpowiedź bez słowa. Po chwili usłyszała szelest podnoszonych papierów a następnie ciężkie kroki na schodach. Po kilku minutach mężczyzna był znów na dole, założył niespiesznie buty i opuścił mieszkanie. Lira westchnęła z ulgą, od razu żwawiej przygotowując posiłek. Miała cały wieczór dla siebie.



   Rozsiadła się wygodnie na kanapie i zaczęła bezmyślnie przeglądać leżącą obok gazetę. Był to lokalny tygodnik, skupiający się głównie na plotkach z Suny i życiu Kazekage. Większość artykułów poświęcona była jednak przede wszystkim aktywności Gaary. Co robił, gdzie przebywał, w jakim był ostatnio nastroju. Jedną stronę poświęcono nawet jakiejś wróżce z obrzeży tej zapyziałej wiochy, która miała się rzekomo specjalizować w odczytywaniu przyszłości "młodocianego demona". Najbliższe dni zapowiadały się całkiem dobrze. Według wróżki Gaara ma być teraz "wyjątkowo potulny" i "nie przyczyniać się do większych szkód w sąsiedztwie".



   Lira pokręciła powątpiewająco głową, po czym zamknęła gazetę i pospiesznie dokończyła posiłek, zastanawiając się co robić przez najbliższe godziny. Rozejrzała się w zamyśleniu po pokoju, przemierzając wzrokiem półki z książkami, aż w końcu jej spojrzenie zatrzymało się mimowolnie na jasnej, prostokątnej przestrzeni na ścianie – pozostałości po zdjęciu, które niegdyś tam wisiało. Babcia – głowa klanu Akari – stanowiła dawniej centrum ich życia. Zdjęcie wisiało dumnie naprzeciw kanapy i stolika do kawy, tak by każdy, kto zdecydował się zawitać do ich domu, zapamiętał sobie dobrze jej przenikliwe spojrzenie i podłużną twarz. Pech chciał, że niedługo po pogrzebie "coś" stało się z ramką i babcia opuściła również ścianę w salonie. Lira nie była pewna, kto właściwie zdecydował się ściągnąć zdjęcie – mama czy ojciec. A jakie były jego dalsze losy? To również pozostało tajemnicą.



-  "Dobra, nie ma co tu tak siedzieć!" - dziewczyna zadecydowała w końcu, podnosząc się gwaltownie z kanapy.



   Zebrała naczynia i zaniosła do kuchni, obiecując sobie, że pozmywa później. Założyła buty i tradycyjną, wierzchnią szatę, po czym wyszła na zewnątrz. Słońce zniknęło już za horyzontem i wiał lekki, chłodnawy wietrzyk. Po zachodzie temperatura zaczynała w tym miejscu szybko opadać. Lira ruszyła dziarskim krokiem, zastanawiając się, w którym kierunku udać się najpierw. Większość sklepów była już o tej porze zamknięta. Jedyna nadzieja pozostawała więc w dzielnicy straganów, tętniącej życiem do późnych godzin nocnych.





***



   Weszła w kolejną boczną uliczkę, wyminęła szybko dwóch irytujących pijaczków i wybiegła z drugiej strony, wstępując na moment do herbaciarni, która o tej porze była jeszcze otwarta. Usiadła w rogu niewielkiego lokalu, chowając się za wielkim wazonem z rośliną o rozłożystych, soczysto-zielonych liściach. Młoda pracownica łypnęła na nią zza lady, Lira zaczęła więc udawać, że przegląda menu. Kiedy kobieta powróciła do swojego poprzedniego zajęcia – plotkowania ze  znajomą – brunetka odłożyła kartę z napojami na miejsce. Wyjrzała ostrożnie zza swojej kryjówki, wpatrując się uważnie w wielkie okno przy wejściu. Obok herbaciarni przewinęło się kilka osób. Jedna czy dwie zajrzały do środka. Zwykli klienci.



   Gdy już zaczęła myśleć, że to może wyobraźnia płata jej figle, tuż za oknem mignęła pewna sylwetka. Intensywne, marchewkowe włosy od razu przykuły jej uwagę. "A jednak!". Lira ukryła się bardziej za liśćmi, rudej jednak już nie było.



-  Ekhem! - zza lady dobiegło nagłe, zirytowane chrząknięcie. Pracownica lokalu ponownie wlepiła w nią swój bazyliszkowy wzrok. - Zamawiasz coś? Niedługo zamykamy.



   Lira rozejrzała się nieprzytomnie po pomieszczeniu. Poza nią, pracownicą i jej koleżanką nie było tu nikogo więcej. W pobliżu lady stał już przyszykowany mop i wiadro z parującą wodą. Lira poczuła się niezręcznie.



-   Yyy, dziękuję, może innym razem – wymamrotała, podnosząc się niezdarnie z krzesła.

Rzuciła na odchodnym szybkie "Do widzenia!" i opuściła herbaciarnię.



   Gdy znalazła się z powrotem na ruchliwej ulicy, westchnęła ciężko. Jej wzrok powędrował w kierunku, w którym udała się rudowłosa. W oddali zamigotała jej marchewkowa czupryna. Dziewczyna zatrzymała się właśnie przy jednej z witryn, niby to oglądając ustawione za szybą gliniane naczynia. Lira bez przekonania udała się w przeciwną stronę. Czuła, że nieznajoma za chwilę i tak za nią podąży. Próbowała ją zgubić już od jakiejś godziny.


   Odkąd Lira skończyła dziewięć lat, a jej rozpacz po utracie najpierw matki a później brata przerodziła się w końcu w wyparcie i wściekłość, utrzymanie jej w ryzach stawało się coraz trudniejsze. Początkowo próbowała różnych sposobów, by kontynuować treningi, które przerwała zaraz po wypisaniu z Akademii Ninja. Ojciec jednak obserwował każdy jej ruch, karząc szlabanami za najmniejsze nieposłuszeństwo. Na domiar złego zakazał jej spotykania się z większością znajomych z poprzedniej klasy, ograniczając do minimum i tak mały kontakt ze światem shinobi.



   Przez pierwsze lata dziewczynka widywała się więc głównie z młodszymi dzieciakami z własnego klanu lub uczniami ze zwykłej szkoły. Dopóki Tsuyoshi nie opuścił wioski, czasem wyciągał ją z domu i potajemnie ćwiczył z nią strzelanie z łuku i chodzenie po ścianach. Nauczył ją też jednej z unikalnych zdolności ludu Akari – niebiańskiego lotu[1]. Lira uwielbiała tę technikę, niestety szybowanie wysoko w powietrzu, nieraz na całkowitej łasce porywistego wiatru, wiązało się ze sporym ryzykiem. Z góry znacznie łatwiej było ją dostrzec.



   Gdy ojciec nie potrafił ich znaleźć, nieraz wpatrywał się w niebo. Sam nie mógł korzystać z techniki – jego postura była zbyt mocna a kości zbyt ciężkie – wzrok miał jednak sokoli. Gdyby stanął na dachu budynku kazekage, wypatrzyłby ich na każdym krańcu wioski.



   Pomimo restrykcji Lirze udało się jakimś cudem odbudować relację z Tarō – chłopakiem z jej rocznika, z którym na zajęciach w akademii siadywała często w jednej ławce. Zawsze dobrze się dogadywali i wspólnie ćwiczyli przed testami. Lira była niemal pewna, że gdyby została w akademii i zdała egzamin na genina, należeliby teraz do jednej drużyny.



   Kiedy skończyła lat dwanaście zaczęła coraz częściej opuszczać dom bez zgody ojca. Szlajała się z Tarō po odległych częściach wioski i wracała o coraz późniejszych godzinach. Ojciec był wściekły. Nie pomagały ani prośby, ani groźby. Lira i tak robiła swoje. W pewnym momencie jednak mężczyzna niespodziewanie odpuścił. Przestał zwracać uwagę na poczynania nastolatki, całkowicie poświęcając się pracy. Dziewczyna uznała to za swoją wygraną. Wreszcie zaczęła odzyskiwać wolność.



  Nie minęło jednak wiele czasu, gdy nieznani jej ninja zaczęli zatrzymywać ją niespodziewanie na ulicy, pytając co robi w danej części Suny lub czemu przebywa po zmierzchu poza domem. Innym znów razem przerywali jej ćwiczenia, dopytując, czy ma zezwolenie na korzystanie z danego typu broni lub czy jest uczennicą akademii. Gdy powiązała w końcu fakty, mina jej zrzedła. Nie doceniła ojca. Mężczyzna miał wtyki w każdej części wioski. Jego niewidzialne spojrzenie spoczywało na niej gdziekolwiek by się nie udała.



   Szybko nauczyła się odróżniać zwykłych przechodniów od ludzi wynajętych przez jej ojca. Najpierw wypatrywała opaski ze znakiem Suny lub innych elementów świadczących, że ma do czynienia z ninją. Później oceniała, jak często dana osoba przebywa w podobnych miejscach lub zmierza w tym samym kierunku co ona.



   Jej rodziciel z reguły płacił za śledzenie swojej córki tym samym shinobi. Po pewnym czasie Lira znała już część z nich z imienia, posiadała nawet informacje o tym, gdzie mieszkają i jaką mają rangę. Ruda była jednym z najnowszych nabytków ojca i najpewniej posiadała stopień chuunina. Do tej pory obserwowała Lirę tylko dwa razy. Fakt, że można ją było łatwo wypatrzeć, nadganiała wyjątkowym zacięciem i determinacją. Ona również szybko zorientowała się, że Lira dobrze wie, dla kogo pracuje. Postawiła więc sobie za cel nigdy nie spuścić dziewczyny z oczu.



   Lira skręciła w kolejną uliczkę, oddalając się powoli od wyznaczonego sobie wcześniej celu – dzielnicy straganów. Jej ojciec ubzdurał sobie niedawno, że jego córka planuje uciec z Suny z grupką kupców. Dziewczyna nieraz wspominała, że opuści wioskę, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, mówiła tak jednak najczęściej w przypływie nagłej złości. Nie podejrzewała, że jej słowa zostaną potraktowane aż tak poważnie. Sama nie była pewna, czy odważyłaby się na podobny krok. Czternastolatka, sama, w towarzystwie zupełnie obcych ludzi, z dala od domu i ze znikomą wiedzą o zewnętrznym świecie. Absurd!



   Wiedziała, że jeżeli uda się teraz na stragany i co gorsza nawiąże tam z kimś kontakt, ruda odnotuje ten fakt i zaraz przekaże ojcu. Musiała wymyślić jakiś sposób, by pozbyć się najpierw niechcianego ogona.



  Gdy tak się namyślała, do jej uszu dobiegł nagle znajomy głos. Dziewczyna rozejrzała się uważnie, dostrzegając w oddali panią Nakamurę – matkę Tarō. Zaśmiała się w duchu. Nogi same poniosły ją w znajomym kierunku.



-  Dobry wieczór, pani Nakamura! - zawołała, podbiegając do kobiety, która właśnie skończyła rozmowę z jedną z sąsiadek. Widząc dziewczynę matka Tarō rozpromieniła się:



-  O, Lira-chan! Przyszłaś się pożegnać z Tarō?



-  A… Tak! Pewnie! – odpowiedziała Lira niemal bez zająknięcia.



  Rzeczywiście, Tarō wspominał jej, że otrzymał niedawno nową misję i wybywa tego wieczoru. Kompletnie o tym zapomniała!



- Tarō jest pewnie w swoim warsztacie – kontynuowała jego matka, wskazując głową dach budynku, który zajmowała ze swoją rodziną.



   Na górę można się było dostać zarówno przez klapę w suficie mieszkania, jak też stromymi schodami, wydrążonymi w murze tuż obok wejścia do domu. Z tego miejsca trudno było dostrzec niewielki, okrągły budynek, w którym z reguły urzędował jej przyjaciel. Lira namyśliła się, zerkając dyskretnie za siebie. Podejrzewała, że ruda czai się gdzieś w pobliżu.



- Proszę pani, a mogłabym wejść wyjątkowo przez mieszkanie? – zapytała po chwili.



   Pani Nakamura uniosła na moment brwi, jednak po chwili na jej twarzy znów zagościł ten sam, promienny uśmiech.



- Nie ma problemu. Przygotować ci coś do picia? Może zielonej herbaty? – zapytała, prowadząc dziewczynę do drzwi.



  Lira pokiwała z chęcią głową. Od tego ciągłego biegania zaczynała powoli odczuwać pragnienie.



   Gdy tylko znalazły się w środku, dziewczyna szybko udała się na górę, wciąż zastanawiając się ciężko co zrobić z rudą. Być może Tarō będzie w stanie jej pomóc.



[1]    Nazwałam tę technikę "niebiańskim lotem", gdyż w języku polskim brzmi to po prostu lepiej, bardziej poetycko. Angielska forma – walking on air – byłaby jednak bardziej adekwatna.


Uch, nie pisałam żadnego fanfiku już od dłuższego czasu. Pora to zmienić ;)



I zapoznać Was bliżej z niektórymi z moich OC~



Ta praca poświęcona jest w pełni Lirze Akari, stąd też pełno nawiązań do jej przeszłości (zwłaszcza w tym pierwszym rozdziale, mam nadzieję, że da sie przez to wszystko przebrnąć). Pojawi się tu też jeden istotny bohater, którego zdecydowałam się jednak wprowadzić dopiero w kolejnej części (obiecałam sobie, że dobiję tutaj max do 2 tys. znaków).



Ogółem planuję podzielić tę historię na lata. W pierwszym i drugim rozdziale Lira ma lat 14.



PS Masakrycznie się tu wstawia literaturę (dobrze, że nie pisałam więcej) Llama Emoji-08 (Crying) [V1]  Jak się wkurzę, to dodam jeszcze na ao3 czy gdzieś.

Pamiętam, że był jeszcze jeden sposób, żeby wstawić tekst (chyba, że tak się tylko dało za czasów starego DA?). Jakaś podpowiedź? :heart:

Comments8
anonymous's avatar
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
eastwolf20's avatar

Bardzo dobry tekst! Omówmy go jednak po kolei.



  1. Treść - bardzo dobre wprowadzenie do życia bohaterki, odwołanie do faktów z jej przeszłości, wspomnienia, analiza obecnej sytuacji życiowej. Jak dla mnie jest okej. Wciągnęło mnie to, choć przyznam, że nigdy nie byłem fanem Naruto, aczkolwiek po lekturze tego rozdziału czuje się zachęcony do zapoznania się z tą serią.  Wspaniała robota! 😉

  2. Strona techniczna - jak dla mnie interpunkcja w porządku, podział na akapity dokonany poprawnie. Widać, że naprawdę się do tego przyłożyłaś.

Gratuluję I czekam na kolejny rozdział! 😀